Forum The Cover Strona Główna

,Kiedy Księżyc zakochał się w Słońcu...'

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum The Cover Strona Główna -> Opowiadanie
Autor Wiadomość
Drippy
Taki Ktoś
Taki Ktoś


Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ona

PostWysłany: Pon 19:20, 07 Gru 2009    Temat postu: ,Kiedy Księżyc zakochał się w Słońcu...'

Okej, to opowiadanie było pisane jakieś pół roku temu, na konkurs, ale nie chce mi się go czytać teraz, żeby sprawdzić, czy nie jest za głupie, aby je tu wklejać. ;d Okej, najwyżej się ośmieszę. ^^ Niestety... Raczej, żeby zrozumieć bardziej to opowiadanie musicie mieć za sobą Zmierzch (film, czy książka - chyba obojętne). Niestety z jakiegoś powodu zjadło mi akapity, ale w edycji posta normalnie są... Oo



Kolejna przeprowadzka. Następne nowe miejsce. Znów te tajemnice, utrudnienia, kryjówki… Ale kto powiedział, że życie takiej istoty jak ja jest proste? Takiej, która właściwie nie jest człowiekiem…
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, promienie słońca padające na moją twarz wyrwały mnie z zamyślenia. Usłyszałam jak Nando, mój najukochańszy braciszek, stuka palcami o szybę. W przednim lusterku zobaczyłam oczy mojego ojca, w których również mogłam dostrzec zniecierpliwienie. Dopiero kiedy zobaczyłam jego lśniącą skórę, przypomniałam sobie kim naprawdę jestem i o co im chodzi. No litości, nie można było tak po prostu mi powiedzieć? Uznałam, że mam ochotę na drobny deszczyk, więc szybko spełniłam swoje pragnienie. Jeden ruch ręką, drugi, trzeci… Słońce się schowało, chmury opanowały niebo, zrobiło się ciemno. A już po chwili spadł deszcz. Idealna pogoda na powitanie.
Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę nowego domu. Wydawał się przytulny. I duży.
- Riel, gdzie się podział twój brat? – spytał ojciec poirytowany. Nagle pobliska kałuża zaczęła rozpryskiwać się na wszystkie strony, a w szczególności w moją. Zupełnie jakby ktoś niewidzialny chciał zrobić mi na złość. A była tylko jedna taka osoba.
- Zdaje się, że tam, tato… - odpowiedziałam wskazując niewielki zbiornik wody. Zdolności mojego brata czasem potrafiły mnie porządnie wkurzyć. Ale nie tym razem. Poczekałam aż skończy się bawić, a wtedy przyjdzie czas na mnie. Nie musiałam długo stać bezczynnie, bo Nando zaraz się pojawił na dachu auta, niby to próbując być śmiesznym. W tej samej chwili ułożyłam rękę w sposób, który tak dobrze znał… Ale nie zdążył już nic zrobić. Z nieba lunął na niego strumień wody. Gdzie tam strumień… Wielki wodospad.
- Ojej, to chyba oberwanie chmury czy coś... – rzekłam udając przerażenie, po czym głośno się roześmiałam. Mój – dodam, że bardzo mokry – braciszek nie miał mi tego za złe i chichocząc pomógł nieść mi rzeczy.
* * *
Denerwowałam się pierwszym dniem w szkole, ale bynajmniej nie ze zwykłych powodów. Normalna siedemnastolatka bałaby się, że jej nie zaakceptują, czy nie spodoba się żadnemu chłopakowi. Też mi zmartwienia.
- Skończyłaś już? Piękniejsza nie będziesz… - powiedział z sarkazmem mój braciszek i zaczął stroić dziwne miny do lustra.
- Wiesz, chcę wyglądać w miarę normalnie. W odróżnieniu od niektórych… - zachichotałam.
Nando się wykrzywił i w mgnieniu oka znalazł się przy oknie, a zaraz potem już go nie było. Pokręciłam głową, pomalowałam jeszcze rzęsy tuszem i sama wyszłam z domu, mając nadzieję, że wyglądam jak zwyczajna nastolatka.
Chyba niepotrzebnie tak się spieszyliśmy, bo za kierownicą siadł Nan, co oznaczało bardzo szybką jazdę i dotarcie do szkoły w ciągu minuty. Tak dosłownie.
- Obyśmy byli razem na jak najmniejszej liczbie lekcji. – powiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem, zwracając się do braciszka. Oczywiście żartowałam, a on o tym wiedział. Uwielbialiśmy sobie dokuczać, ale i kochaliśmy się jak brat i siostra. Chociaż tak właściwie do końca nimi nie byliśmy.
- Myślę, że dzieciaki z Forks będą bardzo się cieszyć, jeśli spadnie dziś śnieg. – wyszeptał mi do ucha. Czułam, że się uśmiecha. A także od razu zrozumiałam jego wypowiedź i zrobiłam to co trzeba. Z nieba zaczęły spadać malutkie, białe gwiazdeczki. A te które postanowiły zatrzymać się na mnie, lub moim bracie można było obserwować bez końca. Nawet my lubiliśmy to robić.
- Okej siostrzyczko, lepiej chodźmy po plany lekcji. Panna Idealna chyba nie chce się spóźnić na zajęcia w pierwszy dzień, co? - Wywróciłam oczami.
* * *
- Dzień dobry. Jesteśmy tu…
- O, wy to z pewnością Alatariel i Fernando? – weszła mi w słowo miło wyglądająca kobieta za biurkiem.
- Riel i Nando. – poprawiłam ją odruchowo.
- Ach. Tu są wasze plany lekcji. To mapki… - zaczęła nam wszystko tłumaczyć, a ja za bardzo jej nie słuchałam wpatrując się w niską brunetkę, która szła niezdarnie po parkingu. Nie wywróciła się chyba tylko dlatego, że trzymał ją za rękę wysoki chłopak, o kasztanowych włosach. Po dłuższej chwili wpatrywania się w niego uznałam, że coś mi się nie zgadza…
- Jeśli będziecie mieć jakieś problemy, przyjdźcie. – skończyła swoją wypowiedź kobieta, patrząc na mnie z wyrzutem.
Wyszłam bez pożegnania, a kiedy znalazłam się na zewnątrz poczułam ten zapach. Zapach kogoś, kto nie jest istotą ludzką. Zapach jednego z nas. Pociągnęłam brata za rękę.
- Czujesz? – spytałam. Nan tylko pokiwał głową. Oboje spojrzeliśmy na owego chłopaka o kasztanowych włosach, który razem z dziewczyną miał wchodzić już do szkoły, ale coś go powstrzymało. Zatrzymał się i obrócił w naszą stronę. Nasze spojrzenia się spotkały. Jednak nie trwało to długo, bo zaraz zniknął w drzwiach.
- No to ciekawie będzie w tej naszej nowej szkole. – stwierdził mój braciszek.
- Chodź lepiej. – powiedziałam i ruszyłam na pierwszą lekcję.
Każda minuta dłużyła się okropnie. Prawie wszystkie zajęcia miałam razem z bratem i strasznie dziwiło mnie to, że w ogóle nie przejmuje się tym, że w tej szkole jest inny wampir. A może jest ich jeszcze więcej?
- Siostra, co się tak przejmujesz? – spytał Nando w drodze na lunch. Naprawdę zaskakiwał mnie jego spokój.
- Okej, a jeśli ten gość umie… No chociażby… - zamyśliłam się – Zgnieść cię na miazgę w ciągu sekundy? Ale byłoby super! Muszę go poznać. – nie usłyszałam niczego ze strony mojego braciszka. I zaraz dowiedziałam się dlaczego. Patrzył z rozdziawionymi ustami na coś na drugim końcu stołówki. Popatrzyłam w tamta stronę i zobaczyłam… Gościa z parkingu, któremu dotrzymywała towarzystwa jakaś panienka, o krótkich, nastroszonych włosach. I bynajmniej nie była człowiekiem.
Uniosłam brwi i zamknęłam usta bratu, dopasowując jego dolną szczękę do górnej. Po czym poczułam na sobie wzrok chłopaka i dziewczyny. Odwróciłam się w ich stronę. Patrzyli na nas jakby… Ze zdziwieniem? Z nienawiścią? Ze strachem…? Nie potrafiłam tego określić.
- Wiesz co? Chyba powinniśmy z nimi porozmawiać, czy coś. – zaproponowałam.
- Raczej ‘czy coś’. Na mnie nie licz. – odpowiedział Nan. Postanowiłam, że sama z nimi pogadam.
Spojrzałam w stronę… Rodzeństwa? Pary? Tego nie wiedziałam. Dziewczyna wpatrywała się we mnie, miała uniesiony kciuk do góry i uśmiechała się. Dziwna osoba.
* * *
- Byłam młoda, głupia i taka zakochana… Ufałam mu całkowicie. Ale tamtego dnia… Kiedy zadzwonił i prosił o spotkanie, miał coś dziwnego w głosie. Coś… Dzikiego. – siedziałam na kanapie w domu Cullenów – tak właśnie nazywało się nowopoznane rodzeństwo: Chłopak o kasztanowych włosach i drobna dziewczyna, Edward i Alice – zmuszając się do wspomnień z pewnego dnia mojego życia, o którym zawsze starałam się zapomnieć. Dlaczego mówiłam o tym wszystkim właśnie im? Bo wiedziałam już o nich wystarczająco dużo. Dziewczyna, Bella również przysłuchiwała się moim opowieściom, choć nie wiedziałam czy to dobry pomysł. – Jednak nie odebrałam tego jako zły znak i popędziłam na spotkanie z nim. Jak ostatnia idiotka. Kiedy tylko go zobaczyłam, zapomniałam kim jestem, kim on jest. Rzuciłam mu się w ramiona… - przerwałam, czując jak każdy obraz wydarzeń tamtego dnia wbija mi się w serce, niczym igła. Choć wszystko widziałam jakby przez mgłę, nawet Jego twarzy nie mogłam odtworzyć w głowie dokładnie. – Miał wtedy takie czarne tęczówki… A potem słyszałam tylko ten charkot i wtedy to się stało. – wypowiedziałam ostatnie słowa z trudnością. Poczułam dłoń Nanda na swoim ramieniu. W myślach dokończyłam całą historię. Jak potem żyłam, aż w końcu przeszłam na dietę i dołączyłam do mojej obecnej rodziny.
- Och, Jasper zaraz tu będzie. – oznajmił Edward. Ale zaraz, co powiedział? Jasper? Nie przesłyszałam się? Wszystkie obrazy z przeszłości jakby się wyostrzyły. Wstałam odruchowo i zaczęłam gapić się w stronę drzwi. Bella i Nando zdziwili się, ale reszta wiedziała już o co chodzi. Klamka się poruszyła, a w drzwiach ukazał się… On. Dokładnie taki, jakiego go zapamiętałam. Kiedyś go kochałam, ale teraz wydawał mi się tylko zdrajcą, kimś od kogo powinnam trzymać się z daleka. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, a potem już tylko mózg mi się wyłączył i wyskoczyłam przez okno. Biegłam przez gęsty las, nie zważałam na to, że gałęzie obdrapywały mi twarz. Nie obchodziło mnie to, że zgubiłam po drodze buty i biegłam teraz na boso po ziemi, która z pewnością była zimna, ale ktoś taki jak ja tego nie czuł. Czego się bałam? Przecież moi pobratymcy znani są jako istoty bardzo odważne, nieustraszone. Ale tamte wspomnienia nagle powróciły. Pamiętałam ten strach, smutek, zaskoczenie. Ten cały, przeklęty dzień.
Z zamyślenia wyrwał mnie zapach jakiegoś wampira. Czułam go dokładnie, a nawet poznawałam. Tak, dawny towarzysz… Na początku, kiedy dołączyłam do niego, Victorii i Laurenta moje życie było całkiem inne. Nagle minął mnie, widocznie gdzieś pędząc.
- James! – zawołałam za nim. Odwrócił się. Nie umiałam wyczytać z jego wyrazu twarzy nic, poza tym, że jest głodny i idzie zapolować. Nie wiem czy mnie poznał, w każdym razie, chyba za bardzo się mną nie przejął, bo pobiegł dalej. Ruszyłam za nim. Próbowałam zgadnąć gdzie zmierza, a kiedy zgadłam, wcale mnie to nie zdziwiło. Dom Cullenów, gdzie była teraz Bella. O tak, ta to pachniała cudownie. Genialny cel dla James’a. Nagle poczułam coś dziwnego… Jakby strach, ale nie taki jak ten, kiedy uciekałam z ich domu. Czułam, że muszę powstrzymać mojego dawnego towarzysza. A wiedząc, że słowami nic nie zdziałam, wyprzedziłam go i pobiegłam prosto w miejsce, z którego kilka minut temu za wszelką cenę pragnęłam uciec.
* * *
Szybko wskoczyłam przez okno do salonu, w którym wszyscy siedzieli nieporuszeni. Nawet Nando. Nawet… Jasper. Ale strach dotyczący jego osoby postanowił ukryć się gdzieś i przeczekać kilka chwil, aby powrócić w odpowiednim momencie. Moje pojawienie się sprawiło, że wszyscy obecni odwrócili głowy w moją stronę. Edward właśnie zgniótł coś, co trzymał w dłoni – pewnie dlatego, że odczytał z moich myśli wszystko co miałam im do przekazania – Alice skupiła się na czymś, po czym uśmiechnęła się do mnie – może dlatego, że zdążyłam na czas i zobaczyła, że Belli nic złego się nie stanie?
- Co zrobimy, Alice? – spytał Edward siostrę, nie zwracając uwagi na miny reszty. Pytanie może wydawało się śmieszne, ale nie w tym momencie. Próbowałam skupić się na taktyce James’a, zaglądnęłam w głąb mojej głowy, szukając wspomnień z czasów, kiedy działaliśmy we czwórkę. Edward jak na zawołanie odwrócił głowę w moją stronę.
- Znasz go?! – wydarł się.
- Kogo? – Jasper włączył się do rozmowy, żądając wyjaśnień. Wspominałam coś o tym, że strach wróci w odpowiednim momencie? Właśnie zaczął realizować swój plan.
- Nie czas teraz na wyjaśnienia, najważniejsze jest dla ciebie chyba życie Belli, czyż nie?
- O nie… - jęknęła dziewczyna. – Skoro znowu chodzi o mnie, możecie sobie odpuścić. – dodała. Od początku wiedziałam, że jest nienormalna.
- James zawsze działał bezmyślnie, robił to co chciał. – nie zwracałam uwagi na Bellę i zaczęłam wymieniać wszystko, co wiedziałam o dawnym towarzyszu. Starałam się zapomnieć o tym, że Jasper stoi tak blisko. I ciągle się na mnie patrzy.
- Czy już nie powinien tu być…? – spytał po chwili Nando. Alice znowu się na czymś skupiła.
- Jest już prawie u nas. – odpowiedziała po chwili podchodząc do okna. Edward wybiegł z domu tak szybko, że ludzkie oko by go nie zobaczyło. Ale Bella nie miała na twarzy zdziwienia. Może już się przyzwyczaiła?
- A ten co? – spytał z jękiem Nando
- Najwyraźniej postanowił rozprawić się z nim samotnie. – odpowiedział Jasper i zachichotał. Dopiero teraz przypomniałam sobie całkowicie o jego istnieniu. Popatrzyłam na niego. Wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem, ale w oczach zdawał się mieć trochę… strachu? Zdziwiłam się tym odkryciem. Ale jego wyraz twarzy sprawił, że przypomniały mi się dawne lata spędzone z nim. Z moim Jazz’em. Zebrałam siły i odwzajemniłam uśmiech.
- Hej, chłopaku z czymś dzikim w głosie, uważaj bo zaraz zemdlejesz! – krzyknęła Alice. Zaśmialiśmy się wszyscy. I właśnie wtedy dotarło do mnie, że kiedy wpadłam do salonu, trzymali się za ręce. Może tuż po… Zamienieniu mnie w wampira wyruszył na poszukiwanie kogoś nowego? I Alice też zmienił, ale ona postanowiła przy nim zostać?
Nagle usłyszałam jak rozwścieczony Edward ląduje tuż obok mnie.
- Będzie lepiej, jeśli już pójdziemy – powiedziałam i skinęłam na brata. Jasper spojrzał na mnie pytająco. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
* * *
- Wiesz, w sumie to nic nie załapałem z dzisiejszej wizyty u Cullenów. – stwierdził Nando, ściszając i podgłaśniając ciągle radio.
- No to fajnie – odparłam, nie próbując udawać zainteresowania. – Przestań się tym bawić! – dodałam rozdrażniona. Posłuchał.
- Piękny ten twój Jasper. – powiedział złośliwie po czym dostał poduszką po głowie. Oczywiście ode mnie.
- Idiota! – krzyknęłam, chichocząc, a zaraz poczułam jak również dostaję poduszką. Biliśmy się tak chyba przez całą noc. Bo co innego mamy do roboty?
Kiedy skończyliśmy, cały pokój wyglądał jak wnętrze wielkiej poduszki.
- To twoja wina. – powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem i zeszłam po schodach na dół.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy na fotelu, przy oknie ujrzałam odwróconą do mnie tyłem postać, która nie była moim tatą. Z tego co wiem, on nie ma płomiennorudych włosów. Wiedziałam do kogo mogą należeć. Właściwie byłam tego pewna. Ale czego ona ode mnie chciała?
- Victoria? – spytałam. Dziewczyna w mgnieniu oka znalazła się przed moją twarzą, ukazując białe uzębienie. Przeszedł mnie dreszcz.
- Cześć kochana, dawno się nie widziałyśmy… - zaczęła dość nietypowo.
- Ehe… - odparłam.
- Słyszałam, że przeprowadziłaś się tu niedawno i trzymasz z jakimiś innymi wampirami. Dlaczego do nas nie wróciłaś? – kontynuowała.
- Jakbyś nie pamiętała waszego pożegnania. – skrzywiłam się. – Czego chcesz?
- Nie mogę już odwiedzić dawnej znajomej?
- Nie w tym przypadku.
- Okej, koniec tego, młoda! – krzyknęła, przygotowując się do skoku, gdy nagle odrzuciło ją do tyłu. Minęła w locie cały salon, po czym rozbiła szybę w oknie własną głową i tym sposobem znalazła się w stawie, w naszym ogrodzie. Tylko jedna osoba mogła do tego doprowadzić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Drippy dnia Pon 19:21, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ensis
Administrator
Administrator


Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 1473
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: On

PostWysłany: Pon 20:07, 07 Gru 2009    Temat postu:

Przeczytam w pierwszej wolnej chwili.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hoyden
Laik
Laik


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bieszczady
Płeć: Ona

PostWysłany: Wto 17:04, 08 Gru 2009    Temat postu:

Szczerze to delikatnie rzec biorąc pieni mnie, jak wszędzie tylko wszyscy "kosiają" zmierzch. Chociaż ogólnie rzecz biorąc opowiadanie jest dobre, nie ma powtórzeń, durnych dodatków, także styl pisania jest super. W niektórych miejscach jakieś drobne bł stylistyczne.
Tylko ten nieszczęsny "Zmierzchowy" klimat....! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drippy
Taki Ktoś
Taki Ktoś


Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ona

PostWysłany: Wto 19:04, 08 Gru 2009    Temat postu:

No, bo teraz to jest jakaś masakra, ale akurat nie należę do słitaśnych faneczek patyszonka, w ogóle za filmem nie przepadam ;p
Dzięki za miłe słowa ; ))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ensis
Administrator
Administrator


Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 1473
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: On

PostWysłany: Wto 22:26, 08 Gru 2009    Temat postu:

Patyszonka ;D Walnę to jutro przy koleżankach Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Korzeszek
Początkujący krytyk
Początkujący krytyk


Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:03, 08 Gru 2009    Temat postu:

dorzuć jeszcze misio-patysio -_-' chyba, że już na to wpadły

przeczytałam prawie całe, ale jednak "Zmierzch" i produkty zmierzchopodobne są dla mnie nie do przetrawienia. Chociaż znam to uczucie, kiedy po prostu MUSI SIĘ napisac fan ficka i tyle. Sama kiedyś zaczęłam tworzyć jeden w stylu HP, skończyło się na jednym rozdziale. Jak dobrze, że prawie tego nie pamiętam Very Happy

I choć, jak już wspomniałam, sama tych wszystkich zaćmionych księżyców nie mogę przełknąć, to rozumiem co masy ludzkie w tym widzą. Naprawdę.

Ach, a co do samego opowiadania, jak już Hoyden wspomniała - dobrze, że nie ma przesłodzenia. jest nieźle Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ensis
Administrator
Administrator


Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 1473
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: On

PostWysłany: Śro 0:04, 09 Gru 2009    Temat postu:

I styl nawet fajny Wink Co do ff chciałem kiedyś pisać o McGonnagall ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulina
Moderator
Moderator


Dołączył: 08 Cze 2008
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:20, 10 Gru 2009    Temat postu:

A ja o Huncwotach Very Happy Do dziś wielka czwórka to moi ulubieńcy z HP. Jedyni chyba swoją drogą XD Jeszcze nie przeczytałam, ale przeczytam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hoyden
Laik
Laik


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bieszczady
Płeć: Ona

PostWysłany: Pią 18:47, 11 Gru 2009    Temat postu:

Ja na niego mówię Korniszonek - Patiszonek (oczywiście musiałam się pochwalić).
On poza tym tylko do filmu ma charakteryzację, a na niektórych zdjęciach, z real life.... szkoda gadać!
[img]http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:EfaHJ8DtN_RgyM:http://cm1.theinsider.com/media/0/205/55/robert-pattinson-2.0.0.0x0.415x600.jpeg[/img]
albo to... : [link widoczny dla zalogowanych]

przepraszam, przepraszam, miało być o opowiadaniu, ale ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum The Cover Strona Główna -> Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin